Inspirują nas podróżnicy: Tiziano Terzani
Kiedyś powiedział, że jego nagrobek powinien być opatrzony jedynie jego imieniem i nazwiskiem oraz zaledwie jednym słowem: „Tiziano Terzani. Podróżnik”. Młody Tiziano Terzani zatrudnia się w firmie Olivetti, zajmującej się produkującą urządzeń biurowych. Odkrywa tam, że korporacyjny styl pracy zupełnie mu nie odpowiada. Kiedy zostaje wysłany w delegację do Japonii, po raz pierwszy styka się z Azją i jest całkowicie oczarowany tym kontynentem. Coraz bardziej pociąga go dziennikarstwo, a przy okazji licznych służbowych wyjazdów zagranicznych nawiązuje współpracę z socjalistycznym tygodnikiem L’Astrolabia.
Odejście z pracy biurowej u Olivettiego jest tylko kwestią czasu. I tak, niespełna 30-letni Terzani pełen planów skupia swoją młodzieńczą uwagę na podróżowaniu, dziennikarstwie i eksplorowaniu Azji. Studia sinologiczne na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku mają mu pomóc w realizacji planów.
„Czemu Azja? Wybrałem ją głównie dlatego, że była daleko, dlatego, że sprawiała na mnie wrażenie ziemi, na której zostało jeszcze coś do odkrycia. Pojechałem tam w poszukiwaniu „innego”, wszystkiego, czego nie znałem, w pogoni za ideami, ludźmi znanymi tylko z lektury. Zacząłem od nauki języka chińskiego, ponieważ pragnąłem zamieszkać w Chinach i zobaczyć maoizm na własne oczy”.
Nie jest łatwo wyruszyć do Azji bez środków, lecz Terzani z całej siły szuka takowej możliwości. W końcu zatrudnia go niemiecki tygodnik Der Spiegel, który wysyła go do Singapuru jako korespondenta relacjonującego wydarzenia podczas ostatnich lat wojny wietnamskiej. „Przyjąłem stanowisko korespondenta wojennego, gdyż uważałem, że to, co dzieje się w Wietnamie, jest również moją sprawą. Reszta przyszła sama, w tym także wybór krajów. Zawsze podejmowałem decyzje razem z rodziną, kierując się własnymi zainteresowaniami, nie zaś osobistą wygodą czy wolą przełożonych”.
Pisze między innymi z Pekinu, Tokio, Bangkoku, Delhi i Hongkongu. Będąc w tym ostatnim spotyka wróżbitę, który przepowiada mu, aby przez pewien czas nie podróżował samolotami. W tym czasie między Terzianim a jego przełożonymi panuje trudna i napięta sytuacja, a powodem tego jest wykorzystywanie przez dziennikarza budżetu gazety w dość ekscentryczny sposób. Dlatego, gdy proponuje swojemu wydawnictwu, że przez najbliższy rok nie będzie podróżował drogą lotniczą „Der Spiegel” chętnie na to przystaje. Przemierza Tajlandię, Birmę, Kambodżę, Wietnam, Laos Chiny, Mongolię, Japonię Indonezję, Singapur oraz Malezję. Rezultatem jest książka „Wróżbita powiedział mi. Lądowe podróże po Dalekim Wschodzie”, wyróżniająca się oryginalnością i odmiennym spojrzeniem na różnorodne wartości i przekonania.
W kilka lat po upadku Sajgonu przenosi się wraz z rodziną do Pekinu. Przybiera chińskie imię – Deng Tiannuo. Stara się zasymilować z chińską społecznością: żyje i podróżuje jak tamtejsi mieszkańcy, a jego dzieci uczęszczają do chińskiej szkoły. Jednak chiński rząd nie toleruje jego krytycznych reportaży. Terziani zostaje aresztowany, a niespełna miesiąc później wydalony z Chin. Te doświadczenia owocują napisaniem książki „Zakazane wrota”.
W parę lat później Terziani dowiaduje się, że jest chory na raka. Udaje się wówczas w wędrówkę po Ameryce, Indiach i Chinach, gdzie poszukuje alternatywnych sposobów leczenia i harmonii duchowej. Wiele czasu poświęca na azjatyckie techniki medytacyjne i kontemplację dalekowschodnich filozofii. Gdy choroba zaczyna z nim wygrywać, jest już pogodzony ze swoim losem i mówi swoim przyjaciołom, że życie przyniosło mu dwa prezenty – raka i dobrą emeryturę.
Dzięki nim nauczył się akceptować śmiertelność i sprawy materialne, a także miał czas, aby zgłębić tę akceptację.
Opracowanie: Soul Travel, Zuzanna Lewandowska
Źródło: https://www.theguardian.com/media/2004/aug/02/pressandpublishing.guardianobituaries[:]