Kapelusz wiedzy: o tym, co daje wolność od rzeczy materialnych
Renata Sabela
RedaktorkaWłaścicielka i dusza Soul Travel. Podróżniczka, fotografka, żeglarka. Od lat zgłębia nauki starszyzn plemiennych. Ambasadorka odpowiedzialnego podróżowania.
Renata Sabela
Właścicielka i dusza Soul Travel. Podróżniczka, fotografka, żeglarka. Od lat zgłębia nauki starszyzn plemiennych. Ambasadorka odpowiedzialnego podróżowania.
Założycielka biura etycznych podróży Soul Travel i organizatorka konferencji Fair Travel Event.
Organizuję kameralne wyprawy do odmiennych kultur, w tym miejsc, których nie znajdziesz w przewodnikach. To fotoekspedycje, niszowe wyprawy, weekendowe warsztaty fotograficzne, podróże szyte na miarę, a także motywacyjne wyjazdy incentive. Przeprowadziłam ponad 150 wypraw na kilku kontynentach.
Od lat przyjaźnię się z przedstawicielami rdzennych kultur i zapraszam Cię do ich świata.
Kocham piękne rzeczy. Unikatowe, często robione ręcznie albo podarowane intencją. Uwielbiam coś, co symbolizuje inną kulturę lub jej tradycję. Coś, co oddaje charakter społeczności. Lubię takie rzeczy. Przywożę je z podróży. Nie mam tego zbyt wiele, jednak kiedy już coś posiadam, przywiązuję się. Dbam o to. Niektóre rzeczy są u mnie kilkanaście i więcej lat. Rzeczy materialne poszerzają horyzonty, ale mogą też ograniczać doświadczenia w życiu. Jak?
Przywiązanie do rzeczy materialnych czy więcej czasu, wolności umysłu i ciała?
Gdy miałam 22 lata wyjechałam do Australii na kilka miesięcy. Zapisałam sobie wówczas 2 cele, które chciałam zrealizować podczas wyprawy na antypody. Wszystko to, co działo się pomiędzy było tajemnicą i zbiegiem przypadkowych zdarzeń, dialogów, spontanicznych decyzji i jeszcze bardziej spontanicznych zaproszeń.
Mieszkałam u burmistrza Sydney i w squacie w Melbourne, przeszłam na piechotę 1/3 Tasmanii i przejechałam okolice Blue Mountains (pierwszy raz w życiu wypożyczając samochód), pracowałam na farmach i medytowałam w świętych miejscach aborygenów.
Tam pewna kobieta opowiedziała mi o swoim doświadczeniu, które zmieniło jej podejście do ubierania się i zakupów. Nemi, mieszkała wraz z mężem i dwójką dzieci w okolicach Blue Mountains. Umówiła się ze sobą, że przez rok będzie posiadała tylko dwa komplety ubrań. W jednym będzie chodzić, a drugi prać i suszyć, by był gotowy, gdy ten pierwszy się zabrudzi.
Podzieliła się ze mną swoimi spostrzeżeniami:
Po roku doświadczenia, a tak naprawdę po trzech, bo przedłużyłam je o dwa kolejne lata, zrozumiałam, że wbrew pozorom kupuję ubrania dość często, co kilka tygodni, czasami miesięcy. Ich ciągła eksploatacja niszczy je. Z tego doświadczenia zyskałam ogromną ilość czasu. Dotychczas zastanawiałam się świadomie lub podświadomie: „Co dzisiaj założyć?”, „Czy jedno pasuje do drugiego?”, „W czym mi lepiej?”. Nie mówiąc o czasie poświęconym na segregowanie i układanie rzeczy w szafie. Oprócz czasu zyskałam też wolność umysłu i ciała. Przestałam poświęcać ubieraniu uwagę, ciesząc się chwilą
– powiedziała mi Nemi Nath, niesamowita kobieta, trenerka pracy z oddechem, terapeutka, nauczycielka medytacji i jogi w centrum „Breathconnection” w Nowej Południowej Walii. Od kilkudziesięciu lat badaczka świadomości i uznana pionierka pracy transformacyjnej na świecie. Wtedy na mojej drodze – bardzo ważna osoba.
O lekcji, która przepadła wraz z kapeluszem
Drugą historię usłyszałam od jednego z podróżników, który wyruszył do rdzennych kultur zamieszkałych w wysokich górach Ekwadoru.
Lokalny członek starszyzny, szaman, tak się zachwycił jego białym kapeluszem, iż powiedział, że chciałby go mieć. A jeśli podróżnik zgodzi się go podarować, on odwdzięczy się, ucząc go tajemnic kultury. Mężczyzna jednak nie chciał rozstać się z kapeluszem. A myśląc, że za chwilę znów pojawi się okazja do głębszego poznania lokalnej tradycji, odmówił wymiany.
Taka okazja pogłębienia wiedzy o tradycji już się nie pojawiła. Dodatkowo, na jednym z postoi zerwał się silniejszy wiatr i zwiał z jego głowy ów biały kapelusz.
Przepadła lekcja, przepadła rzecz.
Jak oddałam cenne dla mnie przedmioty materialne i co dostałam w zamian?
Te dwie historie sprawiły, że 8 lat temu zdecydowałam się na pewną umowę. Umowa trwała rok. To umowa sama ze sobą. Zasada była prosta, i tylko ja o niej wiedziałam.
Jeśli ktoś zachwyci się czymś, co noszę na sobie lub posiadam, i zapyta: „Gdzie mogę to kupić?” lub po prostu będzie chciał to mieć, to wówczas oddam to tej osobie w prezencie. Bez względu na to jak bardzo unikatowe to jest dla mnie, od kogo to otrzymałam, czy ile za to sama zapłaciłam. Ta rzecz nie będzie już należała do mnie.
W ten sposób sprezentowałam wiele swoich rzeczy. Czasami wypowiadając słowa: „Weź, to dla Ciebie”, czułam jednocześnie radość jak i smutek rozstania. Czasami miałam poczucie pustki i bezsensowności całości umowy.
Mijały miesiące i coś się zmieniało. Zaczęłam otrzymywać. Otwartość innych zaskoczyła mnie. Nawet Ci, których znałam, przemienili swoje podejście do mnie. Obdarowany dzielił się czymś, co miał, a czego ja nie mogłam w danym momencie stworzyć lub wiedzieć: kontaktem do przyjaciela, masażem, słoikami konfitur, własnym czasem, oprowadzeniem po swoim regionie, czy doświadczeniem.
Porzucenie mojego przywiązania do pięknych i unikatowych rzeczy było bolesne i trudne dla mnie. Zmieniło jednak moje życie. Pokazało mi, że każda rzecz to tylko wymiana energii. Po roku wiedziałam już, że nie chodzi o to, żeby wszystko oddać światu, lecz o to, by rozluźnić się w wymianie ze światem. Że kiedy jedno odchodzi, coś innego pojawia się w to miejsce. Coś, co na nowo nas zmienia i rozwija. Coś, co poszerza nasze zrozumienie świata i innych.
Czy zdarzyło ci się otrzymać coś niespodziewanie, albo podarować coś bardzo ważnego? Co myślisz o przywiązaniu do rzeczy materialnych?