
Przyroda ma swoje cykle. My również. Nie bez powodu zimową porą odczuwamy większe zmęczenie. Zobacz, co uświadomiła mi rozmowa z mieszkańcami Doliny Ladakhu i Zanskaru w północnych Indiach.
Wyprawa do Ladakhu i Zanskaru – wspomnienia na całe życie
Dolina Ladakh i Zanskar w północnych Indiach odżywa na nowo wraz z nadejściem lata. To zaledwie kilka miesięcy, gdy na przełęczach nie leży śnieg, zbocza nie są oblodzone, a wiatr nie smaga boleśnie skóry. Temperatura powietrza w nocy utrzymuje się powyżej zera. Pozwala na nocleg w namiocie czy bezpośrednio pod rozgwieżdżonym niebem.
Owszem, można przemieszczać się po Ladakhu zimą. Tak od wieków czynią odważni mieszkańcy regionu. Przeprawiają się po zamarzniętej (a teraz coraz rzadziej zamarzniętej) rzece Chadar. To niebezpieczna wyprawa. Przechodzi się wtedy tylko część trasy, i w 3 lub 4 dni jest się w stolicy Ladakhu – Leh (łatwiej jest iść płaskim korytem rzeki niż wspinać się na kolejne przełęcze).
Wybraliśmy się z moim ówczesnym partnerem się do Ladakhu i Zanskaru w lipcu. Trekking wiódł nas przez niezliczone doliny i przełęcze z Lamayuru do Darchy, Jako przewodnik prowadził nas niesamowity człowiek zapoznany w Lamayuru – Temba Nam Yal (to dokładnie oznacza Temba z wioski Yal).
Bardzo się ucieszyłam, gdy któregoś dnia, całkowicie niespodziewanie, doszliśmy do wioski Temby. Stały tam tylko 3 domy, z czego wszystkie należały do jego rodziny. Pamiętam, że piliśmy domowe piwo, lepiliśmy momo i śpiewaliśmy karaoke – Like a Virgin Madonny puszczane z gramofonu (sic!).
Atmosfera była wesoła i skoczna (wyobraź sobie połączenie europejskiego rytmu bioder z tybetańską ekspresją rąk). To jeden z tych momentów, które pamiętasz wiele lat później. Moment rozluźnienia, szczerości i radości z nici przyjaźni zawiązanej po długiej wędrówce. To chwila połączenia serc i umysłów pomimo różnic kulturowych. A może to ta Madonna tak zadziałała? Przecież wszystko co się wydarza w podróży jest częścią drogi.
Życie zgodne z naturą, czyli o przestrzeni na nicnierobienie
– Temba, a co robicie tutaj zimą? Gdy wszystko jest przykryte śniegiem? – zapytałam.
Zimą nic nie robimy. Jest zimno i dość ciemno. Większość czasu spędzamy w łóżku (tutaj Temba uśmiecha się czule do żony). Śpimy do późnego śniadania, a po śniadaniu karmimy zwierzęta. I znów wchodzimy pod ciepłą kołdrę. Zimą nic nie robimy. Tak jest w przyrodzie.
Przez lata starałam się robić od czasu do czasu NIC. Obserwowałam drzewa i więdnące kwiaty. Odwieczne cykle przyrody.
Tak trudno mi robić NIC. Dosłownie. Robić NIC. Tak, by świat bodźców zewnętrznych się zatrzymał i bym mogła spojrzeć wewnątrz, usłyszeć siebie. Kiedy tego dokonuję, wraca do mnie uczucie nieskończoności. Czasu, możliwości, życia.
Mówią, gdy masz czas się nudzić, gdy nie jesteś osaczony informacjami – umysł staje się kreatywny i chłonny. Szybko się uczy i zmienia. Umysł potrzebuje relaksu. Po nudzie przychodzi moment zastanowienia się, czego ja chcę, jak chcę?
Nabieramy dystansu do życia i problemów. Wówczas zaczynamy też obserwować lub uczestniczyć w czymś, co tylko dla nas ma znaczenie: idziemy do kobiet by nauczyć się masażu robionego dzieciom, gramy na bębnie, śpiewamy pieśni, strugamy flet, rysujemy swoje marzenia, dzwonimy do odpowiednich ludzi, mówimy szczerze o tym, co ważne.
Z tej skumulowanej energii ciszy i bezruchu rodzi się NOWE.
Czy już czujesz zimę w powietrzu? Decydujesz się czasami robić NIC? Podziel się, jeśli możesz, jestem bardzo ciekawa.
autor tytułowego zdjęcia: Samson Joseph
Podobne artykuły
Polecane wyprawy
Wyjątkowe wyprawy poza utartymi szlakami, warsztaty fotograficzne w klimatycznych miejscach i podróże w rytmie slow, które celebrują lokalne tradycje.