
Pięć lat temu odbyłam podróż po Gwatemali, w której towarzyszyli mi rdzenni przedstawiciele kultury Majów. Przeczytaj, czego się od nich nauczyłam o pomaganiu i szacunku do odmiennych kultur.
W ciągu dnia odwiedzaliśmy ważne miejsca: ołtarze, opuszczone miasta Majów, miejsca mocy i jeziora. Wieczorami siadaliśmy w kręgu. Ta forma spotkania, tak powszechna we wszystkich zgromadzeniach starszyzny, pozwalała każdemu czuć się równym. Rozmawialiśmy o majańskich zwyczajach i wierzeniach, ale też o polskich tradycjach. Siedzieliśmy wokół ognia. Czasami milczeliśmy, częściej jednak słuchaliśmy siebie nawzajem.
Nie było łatwo. Dlaczego? Oto my, biali, europejscy potomkowie tych, którzy jeszcze 500 lat temu wycinali całe wioski majańskie, przyjechaliśmy słuchać potomków tych, którym udało się przetrwać konkwistę. Szukaliśmy porozumienia i pomostu między kulturami.
Ostatniego dnia jeden z uczestników wyprawy zapytał:
– Co my, Polacy, moglibyśmy dla Was zrobić?
I wówczas Tata Viktor – lider starszyzny i wykładowca Kosmowizji Majów – odparł:
Dziękujemy za Wasze dobre chęci. Radzimy sobie tutaj bardzo dobrze. Mamy wszystko, czego potrzebujemy. Jeśli chcecie coś zrobić, działajcie na własnej ziemi, tam skąd pochodzicie.
Dzisiaj z perspektywy czasu myślę o tym, że działanie rozchodzi się jak fala. Ona dotrze w małych gestach aż do Majów. Jeśli my wychowamy nasze dzieci w szacunku do odmienności innych kultur, to oni kiedyś jadąc do Gwatemali uszanują świątynie i miasta Majów, ich kulturę i odmienność.
Jaki będzie świat zależy od nas wszystkich. Dołączysz się do tej zmiany?
Podobne artykuły
Polecane wyprawy
Wyjątkowe wyprawy poza utartymi szlakami, warsztaty fotograficzne w klimatycznych miejscach i podróże w rytmie slow, które celebrują lokalne tradycje.