
Meksyk: spotkanie z waleniami poza sezonem. Niemożliwe?

Renata Sabela
RedaktorkaWłaścicielka i dusza Soul Travel. Podróżniczka, fotografka, żeglarka. Od lat zgłębia nauki starszyzn plemiennych. Ambasadorka odpowiedzialnego podróżowania.
Renata Sabela
Właścicielka i dusza Soul Travel. Podróżniczka, fotografka, żeglarka. Od lat zgłębia nauki starszyzn plemiennych. Ambasadorka odpowiedzialnego podróżowania.
Założycielka biura etycznych podróży Soul Travel i organizatorka konferencji Fair Travel Event.
Organizuję kameralne wyprawy do odmiennych kultur, w tym miejsc, których nie znajdziesz w przewodnikach. To fotoekspedycje, niszowe wyprawy, weekendowe warsztaty fotograficzne, podróże szyte na miarę, a także motywacyjne wyjazdy incentive. Przeprowadziłam ponad 150 wypraw na kilku kontynentach.
Od lat przyjaźnię się z przedstawicielami rdzennych kultur i zapraszam Cię do ich świata.
Jest już koniec sezonu. Te wielkie ssaki zaczynają opuszczać lagunę zazwyczaj pod koniec lutego lub z początkiem marca. Zmierzają na północ w stronę Alaski i Syberii. Najpierw wypływają osobniki męskie oraz samice, które nie rodziły młodych w tym sezonie. Te, które opiekują się dopiero co narodzonym potomstwem czekają do początku kwietnia. Opuszczają lagunę Ojo de Libre, dopiero gdy młode są na tyle samodzielne, by same mogły stawić czoła długiej podróży na północ. Za końcową datę uważa się 15 kwietnia. Wówczas w zatoce rzadko zostają pływacze szare – walenie, ogromne ssaki osiągające długość do 14 metrów i masę od 15-35 ton!
Wyruszamy w drogę pod koniec kwietnia. Po dwóch dniach docieramy na południe Półwyspu Kalifornijskiego do maleńkiej mieściny Guerrero Negro.
Po męczącej kilkunastogodzinnej podróży autokarem, wysiadamy w centrum miasteczka. Ot, kilka ulic z jednym skrzyżowaniem, stacja benzynowa i dwie czynne restauracje. Miasteczko wygląda na opustoszałe. I tak jest. 70% budynków w centrum ma pozamykane okna i drzwi, czasami wręcz zabarykadowane lub zabite deskami. Jest po sezonie.
Poszukiwanie waleni w naturalnym środowisku i rytm serca
Palące słońce każe nam się schować do jednej z restauracji, gdzie natychmiast wyłapuje nas lekko zaspany przewodnik.
– Spóźniliście się, sezon na oglądanie waleni już się zakończył.
– Przyjechaliśmy się z nimi przywitać.
– OK, mogę Was tam zabrać, ale nie daję gwarancji ze je zobaczycie, a cena jest taka sama… – uśmiecha się (pamiętam ten uśmiech bardzo dobrze!)
– Jasne. Zjemy coś i jesteśmy gotowi.
– Najlepiej wyruszyć rano – mówi przewodnik – Jest mniej słońca, więcej szans…
– Nie mamy poranka, mamy tylko teraz.
Jedziemy do laguny. Wsiadamy na małą łódkę z motorem. Wypływamy do zatoki. W którymś momencie przewodnik wyłącza silnik i mówi:
– To tutaj. Jesteśmy.
Rozglądamy się, wypatrując ogona lub płetwy na horyzoncie. Ale bezskutecznie. Tylko lekkie fale poruszają płaszczyzną wody. Spotkanie z waleniami poza sezonem przestaje być realne.
Biorę do ręki bęben. Mojego towarzysza podroży od kilku lat. Rytm tego instrumentu jest rytmem serca. Bum, bum, bum, bum, przyśpiesza pracę serca, gdy jest to potrzebne lub spowalnia w innym momencie. Harmonizuje nasze ciało i myśli w rytm serca.
Taka jest natura – nieprzewidywalna
Śpiewam, pieśń za pieśnią. Płyną przez moje usta. Nie mam żalu, że przebyliśmy tak długą drogę i możemy się nie spotkać z waleniami.
Taka jest natura. To zjawisko. Kiedy mówimy o zjawiskach w przyrodzie, nic nie jest pewne. Właśnie dlatego doświadczanie tych zjawisk: zorzy polarnej w Laponii, obserwacji waleni, migracji zwierząt w Afryce, czy pływania z żółwiem jest tak wyjątkowe.
Mija godzina, przewodnik robi kolejne kółko łodzią, po czym namawia nas do powrotu. Słońce pali niemiłosiernie.
I wówczas wypływają. Nie jeden, nie dwa, lecz kilkanaście pływaczy szarych!

Podpływają do nas prawie ocierając się o kant łodzi, tak, by wypłynąć kilka centymetrów od burty. Podziwiam ich grację i manewrowanie kilkunastotonowym ciałem.
Wyciągam rękę za burtę i wówczas wielki waleń podpływa muskając moją dłoń. I jeszcze raz, i jeszcze raz.

Przewodnik nie może uwierzyć. Czasami można zobaczyć wieloryby na horyzoncie, czasami mogą podpłynąć i się przywitać. Ale dzisiaj? Kilkanaście sztuk waleni na raz i kilka z nich tańczących dookoła naszej łodzi? Wszystko trwa 20 minut.
Jak bardzo chciałabym, by ludzie mogli doświadczać piękna natury na co dzień. Wobec niej człowiek zmienia się i rozumie więcej. Wie, że jest jej częścią. Chroni ją.
Renata Sabela
RedaktorkaWłaścicielka i dusza Soul Travel. Podróżniczka, fotografka, żeglarka. Od lat zgłębia nauki starszyzn plemiennych. Ambasadorka odpowiedzialnego podróżowania.
Renata Sabela
Właścicielka i dusza Soul Travel. Podróżniczka, fotografka, żeglarka. Od lat zgłębia nauki starszyzn plemiennych. Ambasadorka odpowiedzialnego podróżowania.
Założycielka biura etycznych podróży Soul Travel i organizatorka konferencji Fair Travel Event.
Organizuję kameralne wyprawy do odmiennych kultur, w tym miejsc, których nie znajdziesz w przewodnikach. To fotoekspedycje, niszowe wyprawy, weekendowe warsztaty fotograficzne, podróże szyte na miarę, a także motywacyjne wyjazdy incentive. Przeprowadziłam ponad 150 wypraw na kilku kontynentach.
Od lat przyjaźnię się z przedstawicielami rdzennych kultur i zapraszam Cię do ich świata.