
Fotorelacja z Macedonii – tradycyjne zaślubiny Galička Svadba
Raz do roku, we wsi Galichnik, na Petrovden (Dzień św. Piotra) odbywa się festiwal niezwykły – Galichka Svadba. Główni bohaterowie Festiwalu to Nevesta i Zet, czyli Państwo Młodzi. Są to ich zaślubiny, trwające dwa, a nawet trzy dni. Towarzyszą im nie tylko najbliżsi, ale także każdy, kto dotrze wysoko w góry Bistra. Koszty wesela są współfinansowane przez Ministerstwo Kultury Macedonii, tym samym zapraszając do celebracji każdego, kto ma na to ochotę.
W wiosce jest tylko jeden hotel. Pokoje w nim rozchodzą się jak świeże bułeczki, rozchwytywane zarówno przez zainteresowanych wydarzeniem Macedończyków i obcokrajowców, jak i przez ważne osobistości organizacji rządowych. Dlatego nasze miejsca zarezerwowaliśmy już kilka miesięcy temu, oczekując na przyjazd do Hotelu Neda. Przywitała nas „szefica” Elena Kamiloska – gospodyni kuchni i, jak się okazało później, całego hotelu.


Przyjechaliśmy bardzo późno – około północy. Gdy tylko pojawiliśmy się w drzwiach, kuchnia ruszyła! Elena i jej mąż Jose zrobili dla nas kolację, ba! Obłędną macedońską ucztę – ogromny półmisek sałatki, do tego lokalny owczy ser, oliwki, wędliny i własny – na miejscu wypiekany chleb! To by nam wystarczyło, ale ku naszemu zaskoczeniu okazało się jedynie przystawką. Zaraz weszły szaszłyki, kiełbaski i ćevapy (roladki mielonego mięsa), świeżo przyrządzone na grillu (o północy!), grillowane warzywa i frytki (nie mrożone, ale z ziemniaków).


A na deser baklava – najlepsza jaką jedliśmy w Macedonii! Jednym słowem: królewska uczta! Wszystko oczywiście w towarzystwie wybornego macedońskiego crnog vina. Dobrze, że nazajutrz obrządki zaczynały się wieczorem…
W nocy z piątku na sobotę zastała nas burza i ulewa. O poranku chmury jeszcze wisiały nad wzgórzami. Korzystając z wolnego dnia, podobnie jak inni mieszkańcy i goście – nieśpiesznie zaczęliśmy od śniadania. Po nocnej uczcie zdawałoby się, że nic więcej nie zmieści się w naszych żołądkach, jednak nic bardziej mylnego! Bałkańska kuchnia ma w sobie coś tak kuszącego, że nie można jej się oprzeć. Przy kawie i tradycyjnym macedońskim śniadaniu czekaliśmy i obserwowaliśmy jak Galichnik leniwie budzi się do życia.


Do południa wyszło słońce, które towarzyszyło przygotowaniom do zaślubin aż do zachodu. Przez cały dzień zjeżdżali się goście, rodzina Młodych przebierała się w tradycyjne stroje, a specjalna służba Festiwalu rozstawiała oświetlenie, kable i ustalała nadzór nad głównymi wydarzeniami. Do wioski kursowały ze Skopje specjalne busy, z których co chwilę wysiadały kolejne dziesiątki osób przybyłych na Festiwal. Wszyscy bez pośpiechu spacerowali po wiosce lub czekali przy kawie na zachód słońca…
Zdjęcia: Michał Leja
Podobne artykuły
Polecane wyprawy
Wyjątkowe wyprawy poza utartymi szlakami, warsztaty fotograficzne w klimatycznych miejscach i podróże w rytmie slow, które celebrują lokalne tradycje.