
Wraz z niezwalniającym tempem rozwoju masowej turystyki (ludzie jeszcze nigdy nie przemieszczali się po świecie tak dużo, jak w czasach współczesnych) pojawia się wiele nowych pytań. O potrzeby i cele, które przyświecają podróżującym, ale i o konsekwencje, jakie ten ruch przynosi. W tym miejscu zastanowimy się nad zjawiskiem, jakim są wyprawy rodzinne: wakacje, na które wyruszają wspólnie dorośli razem z dziećmi. Jakie są ich potrzeby i oczekiwania, zarówno jednych, jak i drugich? Jakie są dla nich największe wyzwania? Czym mogą być dla nich takie podróże? Co mogą im dawać, oraz jak wzbogacać? Czy mają być jedynie spełnianiem listy zachcianek, czy też mogą posiadać wyższą wartość: pobudzając wrażliwość i dając szerszą perspektywę na otaczający nas świat? Te pytania są aktualne jak nigdy dotąd, bowiem globalna turystyka jest żywiołem, który coraz intensywniej przetacza się przez naszą planetę, wpływając na życia jednostek, oraz na stan całych społeczeństw.
Wielkoskalowa, bezrefleksyjna konsumpcja zasobów Ziemi zdaje się być największym brzemieniem XXI wieku. Przez to zmartwienia o kondycję świata, który zamieszkiwać będą nasze wnuki i prawnuki, są jak najbardziej zasadne. Dlatego tak ważne jest kształtowanie świadomości dającej zrozumienie naszego miejsca w tym potoku zmian. Możemy to robić budując postawy odpowiedzialności, troskliwości, a jednocześnie ciekawości względem tego barwnego świata, który nas otacza. I właśnie to jest być może najważniejszym celem podróży, w które wyruszamy razem z naszymi dziećmi.
Zanim jednak będziemy roztrząsać te jakże fundamentalne problemy, warto wpierw pochylić się nad kwestią z pozoru prostą. Zastanówmy się nad samym okresem, w trakcie którego rodziny decydują się najczęściej wyruszyć w bliższe lub dalsze podróże. Mowa o wakacjach.

Czym są właściwie wakacje?
Okres wakacyjny jest przede wszystkim przerwą – od codzienności, natłoku obowiązków, pracy, czy nauki. Co za tym idzie są relaksem, regeneracją, przewietrzeniem umysłu i naładowaniem baterii. Jednak wakacje mają jeszcze jedną ważną funkcję, zwłaszcza w wypadku dzieci. Służą one nie tylko biernemu odpoczynkowi i zwolnieniu obrotów. Wręcz przeciwnie: są zazwyczaj pasmem przygód, spotkań, nowych znajomości i zdobywanej wiedzy, choć niekoniecznie tej książkowej. Wakacje przynoszą więc bagaż nowych doświadczeń, z którym dziecko wraca do (nie zawsze łatwej) codzienności, zarówno tej szkolnej, jak i domowej.
Wakacje są zatem niezwykle cennym, skondensowanym czasem, w trakcie którego świadomość jest nadzwyczaj pobudzona. To wtedy młody człowiek, eksplorując nową rzeczywistość, najbardziej chłonie i przyswaja informacje. Wtedy też, w tym okresie zwiększonej swobody oraz wyjątkowości mijających dni, tworzy się moc wspomnień. Te nie tylko zostają w pamięci na długie lata, ale wręcz kształtują tożsamość młodej osoby. Będąc rodzicem warto więc zastanowić się nad tym, co stanowi esencję tego niezwykłego okresu, jakim są wakacje. Jak dziecko je spędza? Co z nich wynosi? Na ile wreszcie, dzięki wakacjom, zbliża się ono ku swoim pragnieniom, pasjom i marzeniom?
Czemu więc służyć mają wakacje? Niewątpliwie ich celem jest rozprężenie, odetchnięcie od trosk codzienności, odsapnięcie i odespanie. Ten aspekt tyczy się zwłaszcza nastolatków, którym szkoła – i będące na horyzoncie egzaminy – stawia wiele wyzwań i których codzienność obfituje w stres, presję społeczną oraz sporą dawkę wysiłku intelektualnego. Z drugiej strony gwałtownie rosnące organizmy bardzo często rozpiera energia. Stąd potrzeba tylu aktywności ruchowych: jeżdżenia na rowerze, pływania, biegania, czy włóczenia się do nocy z rówieśnikami.
Dlatego też rodzice tak często wysyłają swoje dzieci na różnego rodzaju obozy. Po to by zaspokoić naturalną potrzebę aktywności swoich podopiecznych, oraz by ukierunkować ich energię w stronę określonych pasji i zainteresowań. Takie wakacje, mające charakter kolonii, to czas, który dzieci spędzają bez swoich rodziców. To samo w sobie jest czymś bardzo wartościowym. Pozwala im rozwijać swoją samodzielność oraz umiejętności społeczne w gronie rówieśniczym. Ale też częstokroć dorośli pragnący wspólnego czasu w gronie rodzinnym decydują się na wspólny wakacyjny wyjazd. I wtedy właśnie zaczynają się nierzadko schody…

Rodzinne wakacje – wyzwania
Kwestia wspólnych wakacji – rodziców razem z dziećmi – nie zawsze jest łatwa i przyjemna. Przede wszystkim dlatego, że dorośli i dzieci mają bardzo często odmienne potrzeby. Mowa tu zarówno o rytmie dnia, jak i o wyborze atrakcji, które ten dzień mają wypełnić. Ten „konflikt interesów” jest problemem znanym niemal wszystkim. Jakże częstym obrazkiem jest widok, gdzie dorośli stają na głowie, aby dzieci mogły się wyhasać do woli, jednocześnie nie naprzykrzając się nadto rodzicom, którzy marzą przede wszystkim o relaksie i spokoju. Takie sytuacje nie zawsze są łatwe do pogodzenia. Przez to dorośli, wcale nie rzadko, wracają do domu zmęczeni rodzinnymi wakacjami.
Albo inny przykład, gdzie rozbieżne perspektywy – dorosłych i dzieci – zupełnie się nie zgrywają. Oto spragnieni wiedzy rodzice zabierają swoje pociechy na zwiedzanie starożytnych ruin, czy innych zabytków kultury, chcąc wspólnie dotknąć historii minionego świata. Jednak w tym czasie dzieci (zwłaszcza te nieco starsze) czasem wręcz umierają z nudów, krążąc wokół zupełnie nie interesujących ich stert kamieni. Albo jeszcze jedna, coraz bardziej powszechna sytuacja. Rodzice proponują jakąś wspólną aktywność – dajmy na to, wycieczkę do lasu, czy przejażdżkę rowerową – podczas gdy dzieci najchętniej spędziłyby cały dzień wpatrując się w telefon, tablet, czy inny komputer. Takie przykłady, gdzie rodzice i dzieci zupełnie się nie zgrywają w kwestii spędzania wolnego czasu – można by mnożyć.
Pojawia się zatem pytanie. Jak zorganizować wakacje, by zarówno dzieci, jak i dorośli czerpali z nich jak najwięcej radości i satysfakcji? Jak spowodować, by zarówno dla młodszych, jak i dla starszych wspólny wakacyjny wyjazd okazał się niezapomnianą przygodą – czy wręcz wyprawą życia – która pozostawi po sobie moc wspomnień, doświadczeń oraz nowej wiedzy?
Jedną z odpowiedzi są wspólne dalekie podróże – wyprawy rodzinne. Co za tym idzie, kontakt z nieznanymi nam światami, pełnymi nowych obrazów, zwyczajów i znaczeń. Przy czym „dalekość” podróży nie jest liczona jedynie liczbą kilometrów, które dzielą nas od domu. Można bowiem wyruszyć na drugi koniec planety do luksusowego hotelu all inclusive, gdzie przez większość czasu będziemy poświęcać uwagę temu samemu, czym zajmujemy się na co dzień – konsumując media społecznościowe, grając w gry, oglądając filmy itp. – tylko być może w nieco bardziej komfortowych warunkach.
Czy będzie to jednak rzeczywista podróż dla naszego umysłu, która pogłębi naszą wiedzę i poszerzy świadomość? Dotkniemy tam nieznanej nam rzeczywistości? Czy doświadczymy czegoś, co nas wzbogaci, zachwyci, albo skłoni do refleksji? „Daleka podróż” może więc mieć miejsce nawet kilkadziesiąt kilometrów od naszego domu. O ile rzeczywiście zostawimy za sobą świat, który znamy i w którym funkcjonujemy na co dzień. Tak by otworzyć się na nową rzeczywistość, z całą jej głębią, mądrością i tajemnicami. Jak się jednak okazuje, nawet chęć wyruszenia w „prawdziwą podróż” nie zawsze musi być taka łatwa.
(Przeczytaj artykuł „Podróże z dzieckiem – rady i pomysły na rodzinne wyprawy.”)

Wyprawy rodzinne – dalekie czy bliskie podróże?
Wydawać by się mogło, że dzisiejszy, zglobalizowany świat pozwala nam dotrzeć do niemal każdego zakątka naszej planety. Nie ma takiego państwa, do którego nie docierają samoloty. Nie ma takiej krainy, do której – przy wykorzystaniu odpowiedniej logistyki – nie bylibyśmy w stanie w jakiś sposób dotrzeć. Może się więc wydawać, że posiadając odpowiednio zasobny portfel cały świat stoi przed nami otworem. Że nie istnieją doświadczenia dla nas niedostępne i że czegokolwiek byśmy nie zapragnęli. O ile tylko mamy na to odpowiednie fundusze, będzie się to znajdowało na wyciągnięcie naszej ręki.
Czy jednak jest tak rzeczywiście? W swych coraz to dalszych wojażach poszukujemy zazwyczaj – poza relaksem i zaspokajaniem podstawowych zachcianek – kontaktu z egzotyczną, a więc różną od naszej kulturą, wypatrując nowych perspektyw, sensów i znaczeń. Przemierzając świat wzdłuż i wszerz, odwiedzając i eksplorując coraz to kolejne krainy, wciąż poszukujemy „tego czegoś”, co pozwoli nam poczuć się przez chwilę w innej skórze, w zupełnie nieznanym (a jednocześnie przyjaznym nam) mikrokosmosie – pełnym nowych dla nas symboli, form, oraz zwyczajów.
Co ciekawe, w XXI wieku, a więc w epoce globalnej komunikacji, coraz bardziej marzymy o dzikości i autentyczności doświadczeń. O kontakcie z tym, co niecodzienne, wyjątkowe, a przy tym prawdziwe i nietknięte ręką masowej turystyki. Jest to swoista kwadratura koła. Bo coraz więcej turystów pragnie nie czuć się typowymi turystami, uprawiającymi bezrefleksyjną, zmasowaną konsumpcję sztucznych i nieautentycznych atrakcji. Spragnieni „magii podróży” woleliby raczej poczuć się wytrawnymi podróżnikami, którzy w uważnym kontakcie z otaczającą ich rzeczywistością podążają przed siebie nieutartymi dotąd szlakami.
Postępująca globalizacja przynosi obawy o to, że ten „dawny”, „pierwotny”, „dziki”, „autentyczny” świat w zastraszającym tempie ulega zagładzie. Pogrąża się w jednorodnej nowoczesności, opartej przede wszystkim na dominacji pieniądza oraz wszechobecnej technologii. W związku z tym w wielu ludziach rodzi się marzenie o kontakcie z tym, co jest jeszcze nieskalane piętnem masowej turystyki. O miejscach, gdzie bezinteresowna życzliwość jest wciąż naturalna, a przybysz z dalekich krajów jest dalej traktowany jako gość, a nie tylko jako źródło łatwego zarobku. Dzisiejszy świat, rzecz jasna, coraz bardziej odchodzi od tego ideału. Masowy napływ turystów w sposób naturalny rodzi masowy biznes, kształtując w wielu miejscowych postawy, którym daleko jest do bezinteresowności. Na szczęście jednak na naszej coraz ciaśniejszej planecie wciąż jeszcze możemy odnaleźć miejsca, w których możemy zostać przyjęci ze szczerą życzliwością, a gościnni gospodarze są ciekawi tego, skąd przybywamy, dokąd zmierzamy i jak wygląda życie w naszych dalekich stronach.

Spotkania perspektyw
Dotarcie do dalekich części świata – odległych od tego, co znamy na co dzień – stanowi bardzo często wielką naukę. Z jednej strony pokazuje nam względność norm, które bierzemy za pewnik. Dalekie krainy różnić się mogą nie tylko klimatem, architekturą, językiem czy religią. Także najbardziej podstawowymi elementami codzienności: tym, w jaki sposób ludzie się witają, jedzą, myją, czy siedzą. Wielu Europejczyków może zaszokować, że na świecie są całe społeczeństwa, gdzie nie nosi się skarpetek (np. w Azji Południowo-wschodniej), gdzie nie używa się papieru toaletowego (np. w krajach muzułmańskich), czy też takich, gdzie pieczywo i mleko są rzadkimi delikatesami (jak w przypadku wielu Chińczyków). Ujrzenie względności tego, na czym zbudowany jest nasz świat – naszej codzienności – jest niezwykle cenną perspektywą, pozwalającą zarówno docenić to, co stanowi nasz chleb powszedni, jak i zainspirować się rozwiązaniami obecnymi w innych kulturach.
Podróże do odległych rzeczywistości pokazują nam zatem jedną bardzo ważną rzecz. Świat, do którego przywykliśmy, jest w pewien sposób umowny. A także to, że człowiek może żyć w bardzo, ale to bardzo różnych warunkach. Oraz, że wszystkie one, z perspektywy miejscowych, będą się wydawały „zupełnie naturalne”. Z drugiej strony autentyczny kontakt z mieszkańcami odległych (dla nas) światów pozwala nieraz dotknąć głębokiego poziomu ludzkiego życia, któremu od czasów niepamiętnych towarzyszą takie uniwersalne jakości, jak śmiech, smutek, radość, czy tęsknota. Co za tym idzie, próba bliższego spotkania z miejscowymi – nawet, jeśli nie znamy ani słowa w ich języku – czy nawet prosty kontakt wzrokowy pozwala nam poczuć tę ponadkulturową wspólnotę. Wspólnotę ludzi, których łączą te same potrzeby: bezpieczeństwa, miłości, akceptacji i przynależności, niezależnie od tego, jak wyglądają, w co się ubierają, w co wierzą i dokąd zmierzają.
Te prawdziwie dalekie podróże, w których dotykamy nieznanych nam kultur, otwierając się na ich zwyczaje, perspektywy oraz mądrości, potrafią być prawdziwą lekcją życiową. Nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. Lekcją, która może zostawić w nas głęboki ślad na całe życie. Lekcją tego, że czasem potrzeba zupełnie niewiele, by prowadzić życie godne i szczęśliwe; lekcją pokory oraz szacunku do dzikiej przyrody, od której nasz cywilizowany świat tak bardzo nas oddalił; wreszcie lekcją pogody ducha wobec tego, co przynosi nam zmienny świat.
Wyprawy rodzinne jako szkoła życia
Nie przypadkiem mówi się, że nic nie uczy tak, jak podróże. Poszerzają one naszą świadomość i pozwalają wyraźniej dostrzec nasze miejsce w świecie. Pozwalają wyrobić w sobie wrażliwość, otwartość i ciekawość świata. A także wdzięczność za to, że jesteśmy najedzeni i otoczeni opieką naszych gościnnych gospodarzy. Dlatego właśnie wyprawy rodzinne są w istocie poszukiwaniem najprostszych, a przy tym najcenniejszych rzeczy – jak szum wiatru na stepie, nocne niebo nad pustynią, potęga górskich bezkresów czy ciepło ognia przy boku najbliższych.
Czy można więc dać dziecku coś więcej, niż pełna przygód daleka podróż, w której jest ono pełnoprawnym uczestnikiem, a nie tylko biernym konsumentem? W której uczy się ono adaptacji do zmiennych warunków przyrodniczych? Gdzie próbuje porozumiewać się z miejscowymi – w tym z innymi dziećmi – nie znając ich języka? Gdzie bawi się z nimi, gdzie próbuje wyjść poza to, co znane i oswojone, otwierając się na piękno i niesamowitość tego, co go spotyka na krańcu świata?
Światowe nurty współczesnej edukacji mówią o tym niemal jednym głosem. To przede wszystkim za uwagą dziecka, jego ciekawością, oraz poczuciem sprawczości podąża rozwój młodego umysłu. Dlatego właśnie wspólne wyprawy rodzinne są tak cenne – przynosząc dzieciom (ale i ich rodzicom) ogrom przygód i wspomnień, poszerzając ich kompetencje międzykulturowe, a także rozwijając wrażliwość i ciekawość na otaczający świat. Jednocześnie wspólna podróż przez nieznane jest tym, co niezwykle wzmacnia więzi rodzinne, łącząc w doświadczeniach i emocjach, a także kreując przestrzenie, gdzie każdy uczestnik – ze swoimi umiejętnościami i talentami – może czuć się ważnym elementem większej całości.
Na świecie wciąż jeszcze pozostało niemało autentycznych, nie skalanych masową turystyką miejsc. Takich gdzie możliwy jest zrównoważony, a przy tym głęboki kontakt z miejscowymi, z ich kulturą, oraz z lokalnymi cudami przyrody. Dotarcie do tych miejsc nie zawsze jest proste, jednak gra jest zdecydowanie warta świeczki. Ponieważ taka podróż może się okazać darem na całe życie. Dlatego warto wyruszyć na wyprawy rodzinne razem z najbliższymi – zaznawać piękna dalekich krain oraz obcować z ludźmi, dla których harmonia z siłami natury wciąż pozostaje podstawą życia.
(Ciekawostka: przeczytaj „Jak Indianie Huichol wychowują swoje dzieci?”)
Polecane wyprawy
Wyjątkowe wyprawy poza utartymi szlakami, warsztaty fotograficzne w klimatycznych miejscach i podróże w rytmie slow, które celebrują lokalne tradycje.