
Godzina zero wybija w Etiopii wraz ze świtem, a nie jak u nas o północy. Etiopski kalendarz na 13 miesięcy, a nowy rok przypada na 11 września. Ludzie wierzą, że władcy Etiopii wywodzą się od starotestamentowego króla Salomona. Odcięci od świata mnisi, uparcie twierdzą, że świat im nie jest do niczego potrzebny. Etiopia od zawsze broniła swojej niezależności. Nie tylko terytorialnej, ale i kulturowej. To jedyny kraj Afryki, który oparł kolonialnej inwazji Europy. Co więcej, wojska włoskie próbujące zdobyć cesarstwo doznały sromotnej porażki z rąk żołnierzy cesarza Menelika II. Dzięki temu Etiopia zachowała trwałość tradycji i kultury w jej wyjątkowe zabytki przetrwały do dziś. Największe atrakcje Etiopii, jak skalne kościoły Lalibeli, klasztor Debre Damo, czy zamki w Gonder zachowują trwałość historycznej narracji, historii zapoczątkowanej w starożytnym Królestwie Aksum i są jedyne w swoim rodzaju.
Spis treści:
Aksum – gdzie jest Arka Przymierza?
Tak wiele mówi się o dawnej kulturze Rzymu, Chin i Persji. A tak mało wiemy o Królestwie Aksum, czwartej potędze starożytnego świata, które rozwijało się na terenach dzisiejszej Etiopii, Erytrei, Dżibuti, Jemenu i Sudanu od I w. n.e. Subsaharyjskie imperium stworzył Menelik I. Jak wszyscy starożytni cesarze, swoją pozycję budował na utrwalaniu legendy o boskim nadaniu swojej władzy. Etiopia przyjęła ją za niepodważalny fakt. Jej mieszkańcy sądzą, że Menelik I był synem Salomona władcy Izraela i legendarnej królowej Saby. Co więcej, niezwykle silne jest przeświadczenie, że to właśnie Etiopia jest miejscem, gdzie znajduje się Arka Przymierza, a w niej tablice z 10 przykazaniami. Czy rzeczywiście tak jest? W mieście Aksum stoi kaplica Matki Bożej z Syjonu – Dom Arki.
Czy tam znajduje się podstawa judaizmu? Problem w tym, że nikt nie jest w stanie tego sprawdzić. Jej tajemnica jest pilnie strzeżona. Jeżeli Arki tam nie ma, to w jakim świetle stanie Etiopski Kościół Ortodoksyjny? Na trop rozwiązania zagadki prowadzą znaleziska z oddalonej o 50 km od Aksum wiosce Yeha (Jedżu). Archeolodzy odnaleźli tam ślady kultury rozwijającej się co najmniej na kilka stuleci przed Królestwem Aksum. Co więcej, odkryto inskrypcje w języku sabejskim, który pojawił się ok. 1000 l. p.n.e., czyli w czasach, kiedy żył król Salomon i królowa Saba. Zwiedzanie Aksum byłoby niepełne bez zobaczenia prawdopodobnie największych monolitów starożytnego świata. Obelisk z Aksum ma 23 m i waży 100 ton. Takie ogromne stele wykonywano dla oznaczenia grobowców. Nie wiemy dokładnie czyich. Być może władców, starożytnego imperium.
Gonder – Etiopia i jej cesarze
Na północ od jeziora Tana leży Gonder, zwany Camelotem Afryki. W XVII w. była to stolica cesarstwa Etiopii. Ufortyfikowane zamki kompleksu Fasil Ghebi są niezwykle dla afrykańskiego kontynentu. Zbudował je król Fasilides. W przeciwieństwie do poprzedników, postanowił, że nie będzie się przemieszczał z miejsca na miejsce, ale ustanowi stolicę w jednym miejscu. Właściwa lokalizacja oczywiście przyszła wraz z boskim natchnieniem. Istniała też stara przepowiednia, że stolica Etiopii będzie w miejscu na literę „G”. Gdy będziecie zwiedzać zamek Fasilidasa, odnajdziecie dekorację w kształcie gwiazdy Dawida, kolejny ślad przekonania egipskich władców, o tym, że wywodzą się w prostej linii od króla Salomona.
W architekturze budynków mieszają się wpływy hinduskie, arabskie i portugalskie. Z Enqualal Gemb – Zamku Jaj, można obejrzeć panoramę na miasto. Pałac Iyasu zachwycał kiedyś złoconymi dekoracjami z kości słoniowej. Kościół Debire Birhan Selassie chroni 135 aniołów, spoglądających na wiernych ze sklepienia. Całe wnętrze pokrywają surrealistyczne obrazy przedstawiające biblijne wersety. Ze ścian spoglądają szydercze demony, zakrwawieni grzesznicy, apostołowie i trzech dziadków z siwymi brodami – typowe dla Etiopii przedstawienie Trójcy Świętej.
Ale Gonder to nie tylko zamki cesarzy etiopskich i kościoły, ale także barwne ceremonie i żywe tradycje. Warto się przyjechać, kiedy trwa święto Timkat, a Etiopczycy wspominają chrzest Chrystusa w rzece Jordan. Odbywają się wówczas procesje z modelem Arki Przymierza, ludzie śpiewają, modlą się i tańczą. To jedno z najbardziej widowiskowych świąt w etiopskim kalendarzu.
Klasztor Debre Damo – miejsce bez kobiet
Na północnym krańcu Etiopii, na szczycie amby, czyli góry z płaskim szczytem, znajduje się niezwykle ważny klasztor. Aby się do niego dostać należy wspiąć się po poszarpanej linie z kawałków koźlej skóry. Trzeba zaufać jej sile i tężyźnie mięśni mnicha stojącego na górze, służącego pomocą w razie potrzeby. Piętnastometrowa skała pokryta jest wgłębieniami wyrzeźbionymi przez stopy wspinających się na przestrzeni stuleci mężczyzn. Tej drogi nigdy nie przebyła jeszcze żadna kobieta. Nawet zwierzęta, wciągane na górę w taki sam sposób, są tylko płci męskiej. Ale nie tylko to jest niezwykłe i świadczy o wadze klasztoru.
W końcu nie tylko Etiopia ma takie miejsca. Świat zna przecież i inne przykłady, choćby z greckiej Góry Atos. Klasztor Debre Damo jest jedną z najstarszych wspólnot chrześcijańskich na świecie. Pochodzi z VI w n.e. To prawdziwa skarbnica zabytkowych ilustrowanych manuskryptów, a znajdujący się tu kościół Abuna Aregawi uchodzi za najstarszy w Etiopii. Co więcej, jest dokładnym odwzorowaniem technik architektonicznych stosowanych w starożytnym Aksum. Nosi imię jednego z dziewięciu wielkich świętych Etiopii. To on jako pierwszy dostał się na szczyt góry.
Jakim sposobem? Tajemnicę pogrzebał czas, ale legenda mówi, że wspiął się po ciele węża, a jego historię odnajdziecie na klasztornych malowidłach. Mieszkający w klasztorze mnisi niezwykle poważnie traktują swoje odosobnienie. Są samowystarczalni. Uprawiają ziemię. Hodują zwierzęta. Posiadają zbiorniki na wodę wykute w skale. Utrzymują się także z datków. I nigdy nie opuszczają klasztoru. Tak było od samego początku. Podobno cesarz Gebre Meskel, który wybudował klasztor, na czas budowy polecił skonstruowanie rampy do transportu materiałów budowlanych. Po zakończeniu budowy, rampę zniszczono, odcinając mnichów od świata. Obecnie w klasztorze Debre Damo przebywa około 300 mnichów, w tym połowa to uczniowie. Rzadko przyjmuje się w poczet mnichów dorosłych mężczyzn, którzy poznali już pokusy zewnętrznego świata. A tu żyje się prosto. Czas wyznacza modlitwa i praca. Świat nie jest tu do niczego potrzebny.
Abune Yemata – skalne kościoły regionu Tigraj
Jest ich ponad setka i do 1966 r. owiane były mgłą tajemnicy. Uważa się, że to największe na świecie skupisko budowli wykutych w skale. Ponad osiemdziesiąt z nich pochodzi z okresu od V do XIV w. Do czasów wielkiego dwudziestowiecznego odkrycia, wiedziano zaledwie o kilku. Co zupełnie nie dziwi, biorąc pod uwagę, że większość wydrążona jest w litej skale, często na znacznej wysokości, w górach, na pustyni. Najsłynniejszym z nich jest Abune Yemata okrzyknięty najbardziej niebezpiecznym klasztorem w Etiopii. I wcale nie roi się wokół niego od podejrzanych typów, jadowitych węży, czy jakiś legendarnych stworów gotowych zabić jednym palącym spojrzeniem.
Niebezpieczeństwo tkwi w drodze, która prowadzi do wykutego w skale kościoła. Podobnie jak w Debre Damo i tu trzeba pokonać lęk wysokości. Wyzwanie jest jednak sporo poważniejsze a droga znacznie dłuższa i… bardziej pionowa. Obowiązuje jedna zasada: wspinamy się na bosaka. Takie są klasztorne reguły. Ścieżka wpierw prowadzi przez strome zbocza, potem trzeba pokonać kolejne skały i wyjść na przełączkę między dwoma potężnymi masywami skalnymi. I tu czeka wisienka na torcie. Do ukrytego w skale kościoła prowadzi wąska półka skalna. Barierki oczywiście nie ma. Ale spokojnie. Podobno nikt jeszcze stąd nie spadł. To święte miejsce. Kilka tanecznych ruchów nad przepaścią… i jesteście w połowie trzystumetrowej skalnej ściany, przy wejściu do Abune Yemata.
Skalne wnętrze pokrywają średniowieczne malowidła przedstawiające dziewięciu świętych Etiopii oraz dwunastu apostołów. Dzięki specyficznemu mikroklimatowi są świetnie zachowane. W innych kościołach także zobaczycie barwne freski, a także średniowieczne księgi, których nie chronią muzealne gabloty. Historia ukryta w skale, którą można dotknąć i poczuć na własnej skórze. Historia, która ma swoją kontynuację, bo kościoły żyją. Miejscowi regularnie przychodzą do nich się modlić, czasem przy wtórze bębnów i rytmicznego stukania, wprawiającego w mistyczny trans. Oprócz Abune Yemata warto zobaczyć inne, jak Abune Gebre Mikael czy Maryam Korkor. Najłatwiej dostać się tu z Mekele, stolicy regionu. Wszystkie kościoły zostały objęte ochroną UNESCO jako Święte Krajobrazy Tigraj.
Lalibela – perła Etiopii
Nad nowonarodzonym Lalibelą zatańczył rój pszczół obwieszczając, że kiedyś zasiądzie na tronie. I tak się stało. A ponieważ wyjątkowo nie należał do dynastii wywodzącej się od biblijnego Salomona, musiał na każdym kroku udowadniać, że jego przeznaczenie namaszczone jest przez Boga. Gdy w XII w. muzułmanie zagrodzili drogę dla chrześcijańskich pielgrzymek z Etiopii do Ziemi Świętej postanowił stworzyć Nowe Jeruzalem we własnym królestwie. Nad rzeką Jordan w litej skale nakazał wybudować jedenaście niezwykłych kościołów. Według legendy kościoły Lalibeli wzniesiono w trzy dni i trzy noce, a przy budowie pomagały anioły. Podobno królowi przyśnił się anioł, który zabrał go do nieba i pokazał miasto świątyń wykutych w skale. Ale tak naprawdę, skalne kościoły w Lalibela powstawały na przestrzeni stuleci od XII do XV w., ogromnym wysiłkiem dziesiątków tysięcy robotników.
Największy jest kościół Biete Medhani Alem, o powierzchni ponad 800 m². Najbardziej interesujący kościół św. Jerzego, zbudowany na planie krzyża. Sam św. Jerzy bacznie przyglądał się budowie, a odciski kopyt jego konia, do dziś można odnaleźć w litej skale. Mimo upływu siedmiuset lat Lalibela nadal przyciąga rzesze wiernych. Spoglądają na fryzy z malowidłami przypominającymi prawosławne ikony, na Gwiazdę Dawida, dwugłowego orła rodem z Konstantynopola i okna w kształcie symbolu wschodzącego słońca pamiętającego jeszcze czasy starożytnego Aksum. I wierzą, że pielgrzymka do tego świętego miejsca da im odkupienie. Zwiedzanie podziemnych kościołów jeszcze większe wrażenie robi podczas święta Meskel, organizowanego na pamiątkę odnalezienia prawdziwego krzyża, jednego z najważniejszych świąt jakim dysponuje kościół etiopski. Do Lalibeli kursują codzienne loty z Addis Abeby. Kościoły w Lalibeli, podobnie jak Aksum i Park Narodowy Gór Semien wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Pustynia Danakil i wulkan Erta Ale – cuda natury Etiopii
Etiopia jest krajem ludzi o gorących sercach i wierze. Gorąca jest też jej ziemia. Średnia dzienna temperatura na Pustyni Danakilskiej, na północnym wschodzie Etiopii, przekracza 40°C, a dni z 50°C nie należą do rzadkości. To jeden z najbardziej aktywnych tektonicznie obszarów naszej planety. I jeden z najbardziej niegościnnych. To tutaj kontynent afrykański dosłownie pęka na pół wzdłuż Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Szacuje się, że za kilka milionów lat Afryka rozdzieli się na dwie części.
Na pustyni Danakil jesteśmy świadkami geologicznych zmian. Miejscami ziemia bulgocze, a w gorących źródłach można ugotować jajko na szybki lunch. Wulkany spływają lawą, gejzery plują siarką, parują fumarole, a jałowe, słone Jezioro Asale, położone 153 m poniżej poziomu morza, ciągnie się po horyzont zaburzając zdolność percepcji. Solne ewaporaty tworzą zadziwiające kształty i zestawienia kolorów. Gorące źródła w pobliżu Dallaol za sprawą związków siarki, żelaza i fosforu tworzą żółto-pomarańczowo-zielone surrealistyczne pejzaże. Można sobie wyobrazić, że tak musiała wyglądać nasza planeta miliardy lat temu, gdy powstawała jej powierzchnia.
Stałym elementem krajobrazu są aktywne wulkany. Wulkan Erta Ale, na swoim szczycie, ma jedyne na świecie jezioro stałej lawy, które bulgocze jak gorąca zupa. Można je zobaczyć z krawędzi krateru. Najlepiej wybrać się tam nocą, kiedy temperatury są znośniejsze.
A mimo wszystko, w tych warunkach żyją ludzie. Niezbyt przyjaźni, jak ich kraina. W sumie, czemu się dziwić? W takim środowisku musieli nauczyć się być twardzi, bronić swego, ziemi, wody, której w zasadzie prawie nie ma, szansy na przetrwanie. Awarowie są jedną z najstarszych grup etnicznych w Etiopii. Żyją tu od ponad 2000 lat. Utrzymują się głównie z wydobycia soli na równinie Dallaol. Od niepamiętnych czasów przemierzają solny szlak. Miejscowa legenda mówi, że dawno temu zamiast soli wydobywano tu złoto. Legenda głosi, że bogactwo zmieniło mieszkający tu lud. Stali się butni i leniwi. I za to zostali słono ukarani – złoto zamieniło się w sól. I jest w tym ziarnko prawdy, jak w wielu legendach, bo kiedyś sól istotnie była tak cenna jak złoto.
Park Narodowy Gór Semien
Na wyżynie Abisyńskiej, wśród skalnych urwisk i kolczastych krzewów żyją dżelady – małpy o krwawiących sercach. Fragment skóry na piersiach robi się czerwony, gdy są gotowe na miłość. Dżelady są niezwykłe. I nie skaczą po drzewach. Siedzą w trawie i skubią pędy roślin. Nie tylko one żyją w Górach Semien. Spotkacie tu lamparty, karakale i koziorożce abisyńskie. Ale Park Narodowy Gór Semien to przede wszystkim krajobrazy porównywalne do Wielkiego Kanionu w Utah, jedne z najbardziej spektakularnych w Afryce i na świecie.
To malownicze szczyty górskie, dramatyczne urwiska, fantastyczne formy skalne, rzeźbione przez wiatr i deszcz przez miliony lat. Wiele szczytów przekracza 4 tys. m n.p.m., a najwyższy z nich to Ras Daszen (4543 m n.p.m.), piąty z najwyższych w całej Afryce. Góry kryją również piękne wodospady a wśród nich ten najwyższy w Etiopii i jeden z najwyższych w Afryce – Jinbar. Jego wody spadają z urwiska o wysokości ponad pół kilometra.
Jeśli zapytać, która część Etiopii jest najpiękniejsza, wielu wskaże właśnie poszarpane szczyty Gór Semien. To fantastyczne miejsce na trekking, zarówno krótki 2-3 dniowy, jak i dwutygodniową wędrówkę. Jak dotrzeć w Góry Simien? Najlepiej z pobliskiego Gondar. To zaledwie ok. 50 km., a przy okazji można zwiedzić zamki cesarzy etiopskich. Rozległe góry kryją kilka absolutnie wyjątkowych pensjonatów, działających zgodnie z zasadami ekoturystyki.
Bahir Dar i Jezioro Tana – największe jezioro Etiopii
Tys Yssat znaczy „Woda, która dymi”. Miliardy kropel spadają w każdej sekundzie z czterdziestometrowego urwiska, rozpryskując się i dosłownie zadymiając otoczenie. Nad ranem w kroplach zawisa tęcza. Wodospady Nilu Błękitnego Tys Yssat możecie zobaczyć w okolicach miasteczka Bahyr Dar. Być może w ich kipiel spoglądał James Bruce – jeden z pierwszych podróżników, który eksplorował okolicę. To on odkrył, że z Jeziora Tana, największego jeziora w kraju, bierze swój początek Nil Błękitny. Płynie potem do Chartumu, mija majestatyczne świątynie Luksoru i Dolinę Królów.
Jezioro stanowi centrum etiopskiej duchowości. Na wyspie Dek oraz kilku mniejszych wysepkach znajdują się monastyry pochodzące z XIII wieku. Uważane są za miejsca święte. W kilku klasztorach znajdują się grobowce władców Etiopii, a zwłoki dzięki specyficznemu mikroklimatowi ulegają naturalnej mumifikacji. Dzisiejsi mnisi zajmują się uprawą kawy, produkcją piwa i likierów, spisują i ilustrują teksty liturgiczne. Odwiedźcie Daga Estefanos, gdzie znajduje się grób cesarza Fasilidesa, Ura Kidane Mihret i Narga Selassie z pięknymi malowidłami, klasztor Kebran Gabryel oraz Dabra Sina Maryam – jeden z najstarszych kościołów w okolicy otoczony oliwnymi i eukaliptusowymi gajami. Wybierzcie się na rejs po jeziorze Tana. Tu ciągle można spotkać rybaków zarzucających sieci w tradycyjnej trzcinowej łodzi, jakie budowano w starożytnych czasach dynastii nubijskiej. Gdy rozejrzycie się dobrze, dojrzycie na brzegu białe pelikany, różowe flamingi, żurawie, ibisy, dzioborożce, a może nawet wystający z wody grzbiet hipopotama.
Etiopia to bogactwo krajobrazów i kultury. Trudno je objąć w jednej podróży. W następnym artykule piszemy o Dolinie Omo i zamieszkujących ją plemionach.
Podobne artykuły
Polecane wyprawy
Wyjątkowe wyprawy poza utartymi szlakami, warsztaty fotograficzne w klimatycznych miejscach i podróże w rytmie slow, które celebrują lokalne tradycje.