Świat bez filtra – social media w turystyce

3

Magdalena Jarocka

Redaktorka

Redaktorka, podróżniczka, przewodniczka, mól książkowy i pożeracz słodyczy. 

Podróżowanie jeszcze nigdy nie było tak proste. Internet daje nam odpowiedzi na wszystkie pytania związane z podróżą. Jeżeli nie mamy pomysłu na kierunek, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę typowe frazy, np. gdzie pojechać na wakacje? Noclegi w łatwy sposób zarezerwujemy na popularnych platformach, jak booking.com czy Airbnb, TripAdvisor wskaże najlepsze restauracje i lokalnych organizatorów wycieczek. Wyszukiwarki lotów typu Skyskanner, pomogą nam w zakupie tanich biletów, a blogerzy i vlogerzy poprowadzą za rękę do najciekawszych miejsc. Nic dziwnego, że konsumpcja podróży rośnie w galopującym tempie. Wydaje się, że Internet i media społecznościowe robią naprawdę dobrą robotę. Dlaczego więc, coraz więcej mówi się o negatywnym oddziaływaniu mediów społecznościowych na turystykę? W czym tkwi haczyk? Social media i podróże to przyjaciele, czy wrogowie?

Media społecznościowe przejęły rolę papierowych przewodników. Platformy takie jak TikTok, YouTube i Instagram stały się niezbędnymi narzędziami do inspiracji i planowania podróży szczególnie dla młodszych pokoleń. Szacuje się, że aż ponad 85% pokolenia Z i millenialsów czerpie inspirację z wizualnych treści w mediach społecznościowych. Z kolei Facebook odgrywa istotną rolę dla osób w wieku 44-79. Co roku użytkownicy wszystkich tych platform generują miliony hashtagów związanych z podróżami, a branża turystyczna jest najbardziej angażującą branżą na Instagramie i jedną z czołowych na Tik Toku. Różne badania pokazują, że na platformach społecznościowych szukamy głównie inspiracji dotyczących miejsca podróży, hoteli, atrakcji, ale także informacji na temat budżetowania oraz logistyki podróży.

W pogoni za lajkami – Jak social media kierują naszymi decyzjami?

Tegoroczny październik przyniósł zimno i deszcz na Bałkanach. Zatłoczone w sezonie urocze uliczki Old Bazar w jednym z albańskich miasteczek, wyglądały jak plan filmowy po skończeniu zdjęć. Restauracje z logami TripAdvisor świeciły pustkami. Pozamykano sklepy z pamiątkami. Samotna sklepikarka próbowała zachęcić nielicznych turystów jakiegoś bibelotu z napisem 'Made in China’. W deszczu nie było tu istagramowo. Nie było więc i istagramerów. Co ciekawe, kilka kroków dalej był inny bazar. Taki lokalny, na którym sprzedaje się ubrania, baterie i łyżki do butów. Tętniący życiem, o każdej porze roku, ale nie sprzedający się dobrze w Internecie. Media społecznościowe tak dalece ingerują w nasze podróże, że zamiast zadbać o to, żeby nasza podróż była niepowtarzalna, nieustannie depczemy po śladach innych.

Dlaczego wybieramy kolorową wydmuszkę zamiast obserwacji tego, co autentyczne? Internet bombarduje nas obrazkami z cudownych podróży innych ludzi, a my nie chcemy czuć się gorsi. W sieci tworzymy barwną fantazję na temat własnego życia. Sondaże pokazują, że wiele osób nie wyobraża sobie wakacji, bez możliwości podzielenia się nimi w mediach społecznościowych. Im ciekawsze będą fotorelacje z naszych podróży, tym więcej zgarną lajków. Kolorowe fotografie w Internecie zaczynają kierować naszymi wyborami. Im lepiej miejsce wygląda na zdjęciach, tym więcej osób je odwiedzi. Dlatego na całym świecie mnożą się kolorowe miasteczka, turystyczne dzielnice, klimatyczne kawiarnie, piękne, wymuskane…i wszędzie takie same. W sieci odnajdziemy nawet listy istagramowych miejsc. Kolejnym zjawiskiem, którego sprawcą w dużej mierze są social media jest FOMO (Fear of Missing Out), czyli lęk przed przegapieniem. Odhaczenie wszystkich polecanych atrakcji staje się ważniejsze, niż radość z przeżywanych doświadczeń i wypoczynek.

Oczekiwania kontra rzeczywistość – ściemy w mediach społecznościowych

Kilka lat temu w Internecie zrobiło się głośno o świątyni Lempuyang na indonezyjskiej wyspie Bali. Brama Niebios stała się jednym z najpopularniejszych celów blogerów podróżniczych i influancerów. Dlaczego? Wszystkich urzekły zdjęcia zabytku odbijającego się w tafli jeziora i innych turystów na tle zapierającego dech w piersiach krajobrazu. Szkopuł w tym, że jezioro nie istnieje. Zamiast niego jest lokalny fotograf, który przy pomocy triku z lusterkiem, tworzy iluzję na potrzeby turystów. I chętnych na odrealnione zdjęcia nie brakuje! A kolejka do fotografa jest większa, niż liczba osób naprawdę zainteresowanych dziejami zabytku. Nie brakuje też rozczarowanych osób, które uległy magii Internetu.

Presja społeczna i moda na podróżowanie, jest tak ogromna, że coraz więcej osób świadomie kłamie na swoich profilach opowiadając o podróżach (często luksusowych), których nie odbyli i pokazując przerobione zdjęcia. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych (przez Schofields Insurance) ujawniły, że robi to nawet sześciu na dziesięciu podróżników z pokolenia Z. Rosnący trend podchwycił jeden z youtuberów George Mason, który sfingował całą swoją podróż publikując z niej fałszywe zdjęcia w social mediach. Eksperyment pokazał, jak łatwo dajemy się oszukać w sieci i jak bardzo łakniemy tego, co piękne i atrakcyjne, nie zważając na to, czy jest to autentyczne.

Prawdziwe, czy nieprawdziwe – zdjęcia generowane przez AI

Blogerzy, którzy naginają rzeczywistość, to tylko kropla w morzu problemów. Dużo większe pole manewru ma sztuczna inteligencja Jej ofiarą padła np. Holandia. Zauważono, że coraz więcej turystów szuka nieistniejących miejsc, wygenerowanych przez AI. Sztandarowym przykładem są wiatraki w Kinderdijk, wpisane na listę UNESCO. Przerobione zdjęcia w Internecie ukazują je na tle pól kolorowych tulipanów…które w rzeczywistości tam nie rosną. W sieci krążą historie o turystach, którzy zwiedzeni przez sztuczną inteligencję, wybrali się na trekking do nieistniejącej wioski w Peru. Biorąc pod uwagę rozwój technologiczny i coraz większe zaufanie, jakim darzymy AI, myślę, że blogerzy muszą zacząć się bać. Wkrótce, zastąpią ich sztucznie wygenerowani podróżnicy, którzy z pasją będą opowiadali o swoich nieodbytych podróżach, do nieistniejących miejsc. Czy będzie to prawdziwa „walka z wiatrakami”? Wkrótce się przekonamy. W korzystaniu ze sztucznej inteligencji, przy planowaniu podróży, nie ma nic złego, o ile stosujemy zasadę ograniczonego zaufania i zawsze weryfikujemy informacje.

Odpowiedzialność w Internecie

Publikując w Internecie bierzemy na siebie odpowiedzialność większą niż nam się wydaje. W skrajnych sytuacjach, nieświadomie możemy narazić kogoś na utratę zdrowia lub nawet życia. O tym, jaką siłę rażenia ma to, co publikujemy, opowiadała na festiwalu Wachlarz nasza przewodniczka Kamila Kielar. Przytoczyła tam historię sparaliżowanej dziewczyny, która podjęła się przejścia słynnego amerykańskiego szlaku długodystansowego Pacific Crest Trail, biegnącego z Meksyku do Kanady przez 4265 km. Był to rok 2017, z wyjątkowo trudnymi warunkami pogodowymi na szlaku. Ten fakt, jak i rozbieżności w relacjach dziewczyny rozpętały prawdziwą lawinę komentarzy w Internecie. Oskarżono ją o kłamstwo. Dziewczyna przyznała później, że ominęła niektóre fragmenty szlaku. Nie chcę wnikać w szczegóły tej historii, ale pokazać możliwe konsekwencje przeinaczania faktów, które przecież za pośrednictwem mediów społecznościowych potrafią dotrzeć do milionów osób na całym świecie. A gdyby jej wyczynem zainspirowała się inna osoba niepełnosprawna, nieprzygotowana na takie wyzwanie, narażając się na niebezpieczne konsekwencje? Jak poczuły się osoby, dla których dziewczyna była wzorem odwagi?

Znam wiele wspaniałych osób z niepełnosprawnościami, które podejmują górskie wyzwania. Ich wyprawy są wspaniałym przykładem siły woli i naprawdę inspirują innych, choć nie są to szlaki na miarę Pacific Crest Trail. Zanim nagniemy fakty w Internecie, zastanówmy się dwa razy. Chwaląc się jakimś wyczynem, zwróćmy uwagę na to, aby poinformować o ewentualnych zagrożeniach, jakie się z nim wiążą. Ludzie przecież potrafią w japonkach wspinać się na Rysy. I odwrotnie – jeżeli czyjaś historia zainspiruje Was do odwiedzenia ciekawego miejsca, czy podjęcia się większego wyczynu, zbierzcie jak najwięcej informacji na ten temat i zweryfikujcie własne możliwości. Nie wierzcie ślepo w to, co ktoś napisał w Internecie.

Overtourism – negatywne skutki social media w turystyce

W zeszłym roku Hiszpanię odwiedziła rekordowa liczba 94 milionów turystów, filipińska wyspa Boracay już kilka razy była zamykana, aby zniszczona przez masowy ruch turystyczny przyroda mogła się odbudować. Przeludnienie w sezonie turystycznym coraz bardziej dotyka wyspy Bali, Santorini, czy zatokę Ha Long w Wietnamie – gdzie statki wycieczkowe coraz bardziej niszczą ekosystem. Protesty w Las Palmas – stolicy Gran Canarii (Wyspy Kanaryjskie) zgromadziły ponad 20 tys. osób. Overtourism staje się realnym problemem, coraz większej ilości destynacji na całym świecie, a media społecznościowe mają ogromny wpływ na to zjawisko.

Masowa turystyka w wielu miejscach doprowadziła nie tylko do degradacji środowiska, ale także kryzysu mieszkaniowego. Tutaj, swoją cegiełkę dołożyły popularne serwisy, jak booking.com czy Airbnb. Podróżując, na pewno spotkaliście się z miejscami, w których, co drugi dom pełnił funkcję hotelu czy pensjonatu. Zabytkowe dzielnice czy nadmorskie kurorty stają się turystycznymi gettami, z których wypierani są ich mieszkańcy. Rosną ceny nieruchomości, głośne i nieodpowiedzialne zachowania turystów zakłócają spokój mieszkańców. Gentryfikacja prowadzi do utraty lokalnej tożsamości społecznej i zmienia charakter dzielnicy. Czy można temu zaradzić? Coraz więcej krajów wprowadza specjalne regulacje i opłaty turystyczne, ale zmiany muszą nastąpić także w podejściu samych turystów.

Media społecznościowe – szanse dla małych społeczności

Powiedzieliśmy już dużo złego o wpływie Internetu na turystykę. Jakie są w takim razie pozytywne strony czerpania wiedzy z social mediów? Z pewnością zaliczymy do nich łatwość zdobycia potrzebnych informacji. Platformy społecznościowe są skuteczną formą komunikacji w podróży. Ułatwiają kontakt z rodziną, przyjaciółmi, a także z hotelami czy organizatorami turystyki w trakcie wyjazdu. Pomagają w wymianie doświadczeń pomiędzy podróżnikami. Użytkownicy TikToka dzielą się informacjami w realnym czasie, przekazując aktualne informacje. Wszystko to ułatwia podróżowanie.

Także lokalne społeczności w miejscach, które nie są hotspotami, mogą zyskać na poleceniach blogerów. Bezpłatny marketing oferowany przez użytkowników mediów społecznościowych może być dla nich jedyną szansą na zwrócenie uwagi turystów i potencjalny zarobek. Są takie miejsca na świecie, którym szybko nie grozi zjawisko overtourismu. Przykładem może być pewna wioska w irańskim Kurdystanie, do której kiedyś zostałam zaproszona przez jej mieszkańców. Zaproszona zresztą interesownie, właśnie po to, aby świat się o niej dowiedział. Wioska miała wszystko: piękne górskie krajobrazy, stare budownictwo, lokalny klimat. Mieszkańcy zorganizowali skromne noclegi, mini-muzeum i warsztaty rzemieślnicze z tradycyjnymi wyrobami. Brakowało im tylko turystów.

Jak korzystać z mediów społecznościowych i nie szkodzić?

Wskazówki dotyczące tego, jak zmniejszyć negatywny wpływ naszych podróżniczych pasji na miejsca, które odwiedzamy i co publikować w Internecie, znajdziecie m.in. na stronie organizacji Leave No Trace, która promuje dobre praktyki w podróżowaniu. Podchwytujemy temat i dodajemy trochę od siebie:

  • Zastanów się zanim podasz geolokalizację – to prosta droga do tego, aby unikalne miejsce szybko zamieniło się w zatłoczone
  • Odwdzięcz się miejscu, które Cię zachwyciło – możesz np. zaangażować się w działania organizacji pozarządowych lub wesprzeć finansowo ich działania
  • Publikuj swoje dobre praktyki i bądź przykładem. Pokaż siebie podczas działań wolontariackich i promuj filozofię „Nie pozostawiaj śladów”.
  • Zachęcaj innych do zapoznania się z zasadami bezpieczeństwa, poznania historii i kultury danego miejsca.
  • Przeciwdziałaj overturismowi – zdecyduj się na miejsce mniej popularne lub wybierz się na wakacje poza szczytem sezonu turystycznego.
  • Nie twórz ściemy w internecie i nie przekoloryzowuj zdjęć. Pokazuj świat takim, jakim jest.

Odpowiedzialna turystyka i slow travel – trendy które warto promować w social mediach

Świat turystyki musi się zmierzyć z wieloma wyzwaniami. Na szczęście coraz głośniej o swoje miejsce w szeregu krzyczy nowy trend – podróżowanie odpowiedzialne. Powstają organizacje promujące turystykę zrównoważoną, wiele hoteli i organizatorów turystyki stara się minimalizować negatywny wpływ swojej działalności, wspiera lokalne społeczności i stosuje ekologiczne rozwiązania. Także coraz więcej podróżujących kieruje się zasadami społecznej odpowiedzialności. Moda na slow travel, czyli powolne podróżowanie, pozwala lepiej poznać miejsce do którego podróżujemy, a turystyka regeneratywna, poprawić kondycję zdegradowanych obszarów. Właśnie takie postawy powinniśmy promować w mediach społecznościowych. Siła oddziaływania social mediów, może zrobić wiele dobrego, jeżeli je odpowiednio wykorzystamy.

  • 3

    Magdalena Jarocka

    Redaktorka

    Redaktorka, podróżniczka, przewodniczka, mól książkowy i pożeracz słodyczy. 

Odkryj inspirujące wyprawy

Polecane wyprawy

Wyjątkowe wyprawy poza utartymi szlakami, warsztaty fotograficzne w klimatycznych miejscach i podróże w rytmie slow, które celebrują lokalne tradycje.

Zobacz wszystkie